Zaczęło się dawno temu, w roku 2002. Z własnej inicjatywy próbowałem z złomu mosiężnego i brązu odlewać sprzączkę. W tym czasie nie interesowało mnie czy wzór jest miniony czy nie, ważna była technika. Pierwsze próby były nieudane, wybuchały, miały masę różnych wad. Kilka razy wybuchał mi tygiel, ponieważ mosiądz gwałtownie paruje w temp mniej więcej 1060 stopni, czy jakoś tak. Zupełnie nie zajmowałem się pomiarem temperatur, bo jednakowoż w średniowieczu odlewnicy też nie mieli aparatury do pomiaru. Jakiejkolwiek chciałem robić na oko, tak jak w dawnych wiekach.
I zbudowałem pierwotny piec, skorupy i glina, taki sam tylko trochę zmodernizowany stosuję do dzisiaj.
Tygiel na początku szamotowy, teraz metalowy wyłożony masą ogniotrwałą, ale w szamotowym też czasami coś odlewam, tylko są bardzo kruche t lubią się rozlecieć. Piec opalałem na początku tylko węglem drzewnym, dziś koksem i węglem drzewnym, który jest bezkonkurencyjny, mimo swej ceny i szybkiego znikaniaJ
Nadmuch elektryczny, nie mam miejsca na miech i pomocnika lub ucznia, który by cały czas pufał i dmuchał.
Odlewam ze złomu, mam go nieco zapas na kilka ładnych lat. Jest to głównie mosiądz i brąz i kompletnie mi nie przeszkadza mieszanie go, z tym, że większość daję mosiądzu, bo jego mam najwięcej i chcę równomiernie go zużywać. Co do historyczności takich odlewów to mówię, że odlewam z stopów miedzi, bo tak jak w średniowieczu nikt nie kupował w Hutmenie ściśle określonego składem surowca w kąskach tak i ja dzisiaj leję, z czego popadnie.
Po pewnym czasie doskonaliłem całą technikę, ale nie chodzi o piece oporowe lub inne cuda próżniowe, tylko umiejętności. Żeby patrząc na stal wiedział, kiedy go oczyszczać, kiedy lać, jak lać, z jaką prędkością, jak sporządzać formy, jaka wilgotność, i takie tam inne cuda. Cała nauka trwała parę lat, i dzisiaj się jeszcze uczę, potrafię aktualnie odlewać coraz mniejsze detale, co jest dla mnie niebywałym sukcesem. Niekiedy się jeszcze zdarza, że mam partię gdzie 80 procent odlewów jest do ponownego przetopienia, czyli buble, a czasami to 100% dobre, wtedy skaczę jak dziecko i cieszę się jak berbeć z lizaka. Cały czas traktuję to, jako naukę, pasję i w związku z tym nie zdołam zapewnić 100% dostępność każdych moich wzorów, ale nie jest to moim celem i nie przejmuję się tym.